W listopadzie natomiast ze znajomymi z Comic Society pojechaliśmy do Leeds na nieco inny comic-con. Ten poświęcony był głównie promowaniu prac młodych, bardziej lub mniej znanych twórców, ale nie zabrakło tam także tych najlepszych z najlepszych.
Można było zaprezentować swoje ziny, komiksy, książki, podpatrzeć jak inni rysują, pogadać, poprzeglądać szkicowniki, uczestniczyć w warsztatach i wykładach.
Oczywiście nie zabrakło też stoisk ze znanymi tytułami komiksowymi i książkowymi (moje ulubione Nobrow!) i konkursów na cosplaye. Ludzie w tekturach i lateksach dopisali, choć nie przybyli tak licznie jak na londyński comic-con.
Bardzo fajny inspirujący wyjazd. Dał mi niezłego kopa do rysowania!
Myślę, że dla polskiej kultury/społeczności komiksowej zbawienne byłyby festiwale tego właśnie typu, promujące nieznanych komiksiarzy, zmuszające ich do wyciągnięcia plansz z dna szuflady, zachęcające ludzi do rysowania komiksów internetowych i papierowych, tworzenia zinów i otwierające oczy zagorzałym przeciwnikom komiksu.
Znacie Gemmę Correll?
Na pewno znacie!
Powiedziałam Gemmie, że i tak pewnie nie uwierzycie, że ją spotkałam :)
Czy wyobrażacie sobie radość chłopca przebranego za Człowieka Finna, który dostaje oryginalny rysunek i plakaty z autografem i mnóstwo zachęcających słów by sam też zaczął rysować?
Oglądając animacje czy czytając komiksy nie myślimy tak często o ich twórcach, ale to przecież dzięki nim dostaliśmy cała paletę niezapomnianych postaci, światów i historii!
Wzdychaliście może do Misty z Pokemonów?
Miło mi.
Jestem wzruszona.
Teraz płaczcie krwawymi łzami.
O tak.
autografy i rysunki i stanie w kolejkach!
kartki, i wizytówki znanych i mniej znanych!
Strasznie lubię patrzeć jak inni rysują. Taki obrazek pozostał mi w głowie: obok kobiety szkicującej komuś obrazek z dedykacją, rysował jej mały synek. Pewność i tempo z jakim stawiali kreski na papierze była taka sama. Życzę sobie (i Wam) własnie takiej pewności w przelewaniu wyobraźni na papier.