Ja kontra media




W sobotę wyrobiłam się wyjątkowo wcześniej ze wszystkim i nie wiedziałam co ze sobą począć, iść czy zostać, a skoro iść to czy zaprosić się na kawę czy piwo. I zaprosiłam się na jedno i drugie i na bardzo długi romantyczny spacer w deszczu. Na to ostatnie zupełnie niechcący.
W kawiarni oprócz kawy znalazł się stos gazet oraz telewizor. Telewizji, ani telewizora nie widziałam od ładnych kilku miesięcy, a ostatnią gazetą jaką kupiłam była „Bravo” na jakiś koloniach w gimnazjum. W związku z tym, że pretenduję do bycia poważną, dorosłą osobą, postanowiłam czytać gazety. Ale nie dla nastolatków, ani bab, tylko dla poważnych, dużych, smutnych ludzi. Dorośli czytają gazety do kawy. Siedzą tacy cali załamani, skamieniali jak posągi z ruchomym tylko jednym przedramieniem, co 5 minut dźwigającym do ust kubeczek. Siorb. Druga jak rusztowanie podtrzymuje smutną głowę jak stara kamienicę.  Ja nawet nie potrafię odpowiednio trzymać tych dużych codziennym gazet, zginają mi się w poprzek gdy dochodzę do połowy strony, albo wylatują mi z niej kartki. Może jestem jeszcze za mała. Gabarytowo.
 Cała Polska podobno żyje teraz wyborami, więc gazety głównie informowały mnie o procentowej ilości poparcia rodaków dla innych rodaków, takich starych w garniturach. Nie wiem, nie znam. Ale interesowałam się, słuchałam różnych głupot, które opowiadali, ale myślałam że to tylko takie żarty, że jesteśmy w ukrytej kamerze i czekałam aż ktoś się zaśmieje, ale nikt się nie zaśmiał. Kurczę, tylko ja.
Choć bardzo, ale to bardzo chciałam się wczytać w jakikolwiek artykuł, moje koncentracja kończyła się na trzech zdaniach i przerzucaniu kartki. Było coś o Polakach, co wyjeżdżają, ale w sumie mogliby wrócić, bo trawa u sąsiadów wcale nie taka zielona. Cała Zielona Wyspa nie taka zielona jakby przypuszczali. I o matkach coś było, bo zbliża się Dzień Matek. No to o rozwodach i sądach też coś dali żeby było życiowo.
Dalsze teksty opowiadały o drobiazgach z życia ludzi, zwanych celebrytami, podobno znanych i lubianych, niestety nie przeze mnie. Ich życie obchodzi mnie tyle ile wynik Polski w ostatnim meczu w nogę, czyli nic a nic. Nie wiem jak można żyć ich życiem bardziej niż własnym. To bardzo smutne.
Szybko przerzuciłam ogłoszenia i nekrologi z nadzieją, że na końcu będzie komiks. Zawsze był komiks. Tak pamiętałam. Powinien być. No, nie przymierzając należy mi się po przebrnięciu przez tyle stron i drobnych tekstów o sytuacji na giełdzie. Należy się jak chłopu ziemia, jak psu buda przecież! Zawiodłam się okrutnie. Krzyżówka była i tyle. „Bywa domowy” na 6 liter. Można wpisać dwa razy „kot”. Kotkot.
 Kiedy byłam mała, moje zainteresowanie prasą codzienną skupiało się wyłącznie na tych 3 czy 9 kadrach z Garfieldem, Asterixem czy Gilbertem. W ostateczności mógł być Mleczko czy Sawka, ale nie wszystko rozumiałam. Kiedyś do którejś z gazet dołączali taki dodatek, „Komiksowo” czy jakoś tak, i tu szacuneczek, bo wtedy część znośna, czytelna, i czytalna gazety w moim przypadku zwiększyła się wtedy znacząco.
Odłożyłam gazety i chciałam zobaczyć co robią ci mali ludzie siedzący w telewizorze. Właśnie przerwali jakiś wywiad z politykami serią reklam. Jak z karabinu maszynowego. Jedna, druga, czwarta, świst, bach, bum, łubudu i trach . Uchylałam się przed strzałami. Zapomniałam, że tam tak krzyczą. Na mnie chyba krzyczeli, bo na kogo? Że co tak siedzę, że kupiłabym karkówkę, bo jest w takiej promocji, że grzech nie skosztować, grilla bym zrobiła, a nie tak. Albo że ubrałabym się w końcu jak należy, a nie że włożę jakiś sweter i wyglądam jak żart. Z całej feerii reklam jedyny konkret jaki wyniosłam to to, że istnieje program rozrywkowy(!) polegający na kibicowaniu sławnym ludziom, którzy skaczą do wody. Może powtórzę. Skaczą. Do. wody. Już nie tańczą. Skaczą, kurczę.
Czułam, że żyjąc jak pustelnik, zaledwie 5 minut drugi od uczelni, bez telewizji i gazet, z internecikiem tylko(a może aż), wyrządzam sobie ogromną krzywdę, bo nie wiem gdzie, co i jak, nie wiem kto i z kim, za ile i po co, i jak często.

Ale nie wiem czy to do końca krzywda. Internet pozwala mi wybierać tyko to czego chcę słuchać i oglądać. Ale przypadkowe treści tez łykam mimochodem.
Są zatem plusy i minusy. Jak zwykle. Nie będę was już zanudzać.
Tyle dziś.