MFKiG 2015

Trochę spóźniałam się z relacją z festiwalu, bo w międzyczasie wszyscy już wszystko powiedzieli...
Także tego. W skrócie.
Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że dopiero dziś skończyłam przeprowadzkę do Katowic (nie tęskniłam).
Jak już pewnie wiecie z mojego regularnego facebookowego spamu-miałam w tym roku przyjemność projektowania MFKi. Spamu robiłam z tym sporo, ale sporo też się naklikałam żeby zaprojektować tę identyfikację, więc sobie pozwalam. Chyba pierwszy raz udało mi się połączyć studia i komiks.
I mam nadzieję, że nie ostatni, bo daje to dużo satysfakcji.
Właściwie gdyby Krztonia nie namówiła mnie na wyciągnięcie tego projektu z szuflady, to nic by z tego nie wyszło :)
Jeśli nadal możecie patrzeć na tego jednookiego robota to klikajcie na mojego Behance tu. Tam jest już chyba wszystko. A nawet jeszcze więcej, bo dodałam też te projekty, które nie zostały wykorzystane.
Festiwale komiksowe w Polsce są niemal jak spotkania z ogromną rodziną. Co i rusz zdarza się osoba którą się zna, znało, lub właśnie się poznaje. I spotyka się raz, czy dwa razy w roku. I miło jest ogromnie.
W tym roku udało mi się dodatkowo ogarnąć kilka wykładów. Projektując program, planowałam, że pójdę na trzy razy więcej spotkań, ale okazało się, że doba w Łodzi też trwa 24 godziny a człowiek może być tylko w jednym miejscu na raz. Udało mi się jednak załapać na zrealizowany z dużym wyczuciem "Dokument" Podolca, na nieco mniej wrażliwe, ale nadal dobre "Łańcuchy pokarmowe terenów zalesionych” Gajewskiego oraz przedpremierowego "Tymka i Mistrza", który wygląda naprawdę imponująco. W międzyczasie był też Dem, i opowieści co u Dema słychać. A słychać różnie, bo nie wszystkim internautom dane jest posiadać poczucie humoru. Sztybor i Stefaniec wydali "Wróć do mnie, jeszcze raz" i opowiadali o tym, że praca rysownika i scenarzysty odbywa się prawie bez żadnych sprzeczek. W duecie Janusz i Gawronkiewicz podobnie. Aż trudno uwierzyć.
Mieszane uczucia mam co do spotkania ze Śledziem. Nie do samej osoby Śledzia, bo tu szacunek akurat. I to wielki. Ale okazuje się, że po 20 latach komiksy mogą się znudzić. I tu smutek, szczególnie gdy ma się (mam) niespełna lat 22 i dopiero się zaczyna. Z drugiej strony doświadczenia nabyte w rysowaniu komiksów pomagają w projektowaniu gier i animacji, więc nie jest tak źle.
O! A Szcześniak wydał papierową wersję "Robaczków", a Karolina Chyżewska  komiks na podstawie swoich wspomnień. Uwielbiam takie osobiste, pamiętnikowo-wspominkowe rzeczy, więc moja opinia nie może być inna niż-tak, kupcie, przeczytajcie. Jednak można zakochać się w Polsce. Sami zobaczycie!
Dobra, tyle na dziś.
Widzimy się za rok! Albo szybciej. Czy tego chcecie czy nie.













Moje zakupy. Prawie wszystko z autografami :)


Prace od Krztoni i Kuby Grocholi! <3